Skóra niemowląt jest wyjątkowa, dlatego wymaga wyjątkowej pielęgnacji. Nie tylko chroni, ale też wpływa na rozwój emocji i więzi. To przez skórę noworodek odbiera pierwsze najważniejsze bodźce – dotyk matki.
Niezwykle wrażliwa i delikatna, narażona na działanie czynników zewnętrznych może reagować łuszczeniem, potówkami, ciemieniuchą, odparzeniami i innymi przygodami skórnymi, które młodych rodziców mogą przyprawić o ból głowy. W laboratoriach Musteli przeprowadzono trwające 10 lat, unikalne na skalę światową badania nad skórą niemowląt. W ich wyniku powstała linia kosmetyków Bébé, której celem jest ochrona i pielęgnacja skóry niemowląt już od pierwszego dnia życia [dotyczy to także wcześniaków po opuszczeniu oddziału neonatologicznego].
Odżywczy żel do mycia z Cold Cream – skóra sucha
Żel z wyglądu i konsystencji przypomina zwykłe mydło w płynie, jednak ma zupełnie inne właściwości. Delikatnie myje i intensywnie nawilża skórę. Przetestowałam go też na włosach Marysi, które są już bardzo długie, ale nierównej długości i jednak trochę zniszczone [tak to jest jak 2-latka ma hobby pod tytułem wyrywanie spinek razem z włosami...]. Trochę się bałam, że włosy po myciu żelem z Cold Cream[!], w dodatku przeznaczonym do skóry suchej, będą ciężkie i niezbyt puszyste. Efekt okazał się zupełnie przeciwny. Włosy są lśniące, odżywione i na dodatek idealnie się rozczesują. Jeśli ktoś lubi perfumowane kosmetyki to mam dobrą wiadomość – żel ma ładny rumiankowy zapach. Dla nielubiących żeli zapachowych wiadomość jest gorsza ;) – żel pachnie dość intensywnie. W składzie Sroka przyczepia się do PEGów, ale chwali dużą zawartość gliceryny i niezłe konserwanty.
Odżywcze mleczko do ciała z Cold Cream – skóra sucha
Mleczko bardzo intensywnie nawilża. Skóra robi się niesamowicie aksamitna i efekt ten utrzymuje się grube kilkanaście godzin. Hela posmarowana przy kąpieli, jeszcze rano ma skórę wyraźnie nawilżoną. Aż chce się ją głaskać, nie można przestać :) Mleczko pachnie tak jak żel, równie intensywnie i zapach utrzymuje się również bardzo długo. W przypadku kosmetyków dla noworodków i niemowląt jednak oczekiwałabym, że nie będą one perfumowane. Sroka chwali skład, więc dla mnie wszystko byłoby super, gdyby nie ten zapach.
Sztyft ochronny z Cold Cream
Zimą Marysia ma zawsze duży problem z suchymi ustami, a jako 2,5-latka z niecierpliwymi palcami zaczyna skubać sobie buzię do krwi ;( więc zawsze musimy działać bardzo szybko. Do tej pory używaliśmy wazeliny do ust oraz bezzapachowej pomadki. Ta pierwsza ma dobry, krótki skład, ale jest upierdliwa w nakładaniu. Pomadka dla odmiany łatwo się aplikuje, ale jest niemożliwa do samoobsługi przez 2-3-latkę, chyba że toleruje się, że jest rozciapana, połamana i rozsmarowana na ścianie ;)
Sztyft od razu przypadł mi do gustu, bo jest na tyle twardy, że nie rozpada się przy niezbyt wprawnym używaniu. W dodatku tylko lekko wystaje, więc w przypadku wykorzystania w twórczości naściennej straty są niewielkie ;) Mogę go postawić w miejscu dostępnym dla dziecka i umożliwić samoobsługę. W efekcie młodzież jest zadowolona, bo może SAMA, a ja jestem zadowolona, bo mogę powiedzieć „idź sobie posmaruj” i nawet nie muszę wstawać z fotela. Nie mieliśmy możliwości przetestowania sztyftu na mrozie, bo dotarł do nas gdy już zrobiło się nieco cieplej, ale myślę, że będzie to fajne rozwiązanie. Na pewno przetestujemy go jeszcze następnej zimy. Spodziewam się szybkiej aplikacji [to duży plus, bo dziewczyny bardzo tego nie lubią] i moich czystych dłoni :) Zastanawiam się, czy w składzie konieczna jest woda, ale Sroka twierdzi, że skład jest w porządku, więc nie zamierzam się tego czepiać. Sztyft jest dość twardy, ma gęstą woskową konsystencję i delikatny woskowy zapach [czemu trudno się dziwić - większość składu to woski].
Krem do przewijania 1>2>3
Moje doświadczenia z kremami tego typu ograniczały się do tej pory do dwóch znanych produktów. Najpierw używałam Sudocremu, który działał szybko, ale potem dowiedziałam się, że ma niezbyt fajny skład, a potem przerzuciłam się na Bepanthen, którego konsystencja wyjątkowo nie przypadła mi do gustu i efektów też się nie doczekałam. Już od pierwszego użycia kremu 1>2>3 zwróciłam uwagę na konsystencję, która bardzo mi odpowiada. Określiłabym ją jako gęsty puder w kremie. Dobrze trzyma się skóry i przyjemnie rozprowadza. Jest całkowicie bezzapachowy. Efekty nie są tak szybkie jak przy Sudocremie, ale skład jest o wiele lepszy, więc jeśli Sroka daje kciuk w górę, to ja daję drugi i zostaję przy tym kremie na stałe. To zdecydowanie mój ulubiony produkt z linii Bébé.
Wszystkie produkty Mustela Bébé mają wysoką zawartość składników pochodzenia naturalnego [powyżej 90%, niektóre nawet 98%!]. Na składach się nie znam, ale ufam Sroce, która większość z nich klepnęła kciukiem w górę. Moim zdaniem jest to ciekawa linia kosmetyków, na którą warto zwrócić uwagę szukając dla dziecka czegoś lepszego niż znana masówka. Moje typy to dobrze przemyślany sztyft ochronny i bardzo fajny krem do pupy. Szkoda, że żel do mycia i mleczko mają tak intensywny zapach. Mi to nie odpowiada, ale jeśli ktoś nie ma nic przeciwko, to na pewno będzie zadowolony również z tych kosmetyków. Dodatkowo kosmetyki Mustela zostały zaprojektowane w taki sposób, aby zminimalizować wpływ na środowisko, co w dzisiejszych czasach jest bardzo ważne, a ja wyjątkowo cenię firmy, które nie koncentrują się tylko na zysku, ale też promują wartościową filozofię.
P.S. Ani jeden kosmetyk firmy Mustela nie znalazł się w cyklicznym raporcie francuskiej organizacji Que Choisir wskazującym produkty zawierające szkodliwe substancje [np. substancje toksyczne, szkodliwe dla organizmu, alergeny]. Pełna lista dostępna jest tutaj. Warto zajrzeć, bo niestety znalazło się na niej kilka popularnych marek, także dziecięcych.
Ciekawy post. Pozdrawiam :)