Czy w czasach, gdy oferty all inclusive są na wyciągnięcie ręki, wakacje pod gruszą mają jeszcze rację bytu?
Biedawakacje
Przeglądają kolorowy katalog pełen soczystych, wyfotoszopowanych zdjęć. Wybierają egzotyczny kierunek, a jeśli decydują się na Polskę to koniecznie hotel ze SPA i modna miejscowość. Oczami wyobraźni widzą siebie wypoczywających w leżaku, dzieci zaopiekowane przez dorabiających studentów, zwanych szumnie animatorami, a po powrocie setki lajków pod fotkami z wakacji.
W tej perspektywie gość, który pojedziecie oglądać kury i sianokosy rysuje się jak frajer albo biedak. Już pakując się do naszej agroturystyki nabrałam wątpliwości, czy to była przemyślana decyzja. Wyjechać z alergicznym dzieckiem na dwa tygodnie do wsi, w której nie ma nawet sklepu, a najbliższy market oddalony jest o 15km? Na to mógł wpaść tylko idiota albo osoba pozbawiona wyobraźni przestrzennej potrzebnej do oceny pojemności bagażnika. Dodajmy do tego brak jakichkolwiek atrakcji dedykowanych dzieciom, nie mówiąc o animatorach i wizja totalnej katastrofy gotowa.
Wiejska sielanka
Jednak kiedy dotarliśmy do naszego gospodarstwa i udaliśmy się na krótki rekonesans, wszystkie wątpliwości rozwiały się jak mgła. Podczas 10-minutowego spaceru oglądaliśmy z bliska motyle, które nienawykłe do człowieka leniwie oddawały się kwiatowej uczcie. W zbożu kwitły maki, chabry, koniczyny i dziesiątki innych gatunków, które wzbudzały zachwyt i chęć posiadania. Pod dębem tuż przy drodze rosły podgrzybki. Gdzie nie spojrzeliśmy pojawiała się nowa historia, a w oczach Marysi widziałam nieustającą ciekawość i fascynację. Wiedziałam już, że wyjazd to strzał w dziesiątkę i żadni animatorzy czy nowoczesne place zabaw nie mogą konkurować z przyrodą będącą na wyciągnięcie ręki.
Co prawda w 100% musieliśmy sami zajmować się własnym dzieckiem, ale w praktyce wyręczała nas w tym Matka Natura. W lesie zbieraliśmy szyszki, liście i obserwowaliśmy żaby. W jeziorze łapaliśmy ryby do wiaderka. Poznaliśmy się z kurami, kaczkami i rodziną bocianów. Oglądaliśmy jak dojrzewają jabłka, jedliśmy maliny i borówki prosto z krzaka, a świeżo zerwane pomidory pachniały tak obłędnie, że zwykle natychmiast znikały w naszych ustach. Jednak największą gwiazdą wyjazdu była krowa. Spokojnie mogliśmy zrezygnować ze wszystkich innych atrakcji, położyć się na łące i całymi dniami obserwować jak krowa je, drapie się, muczy i macha ogonem. Zresztą nawet nie musielibyśmy patrzeć. Bieżący komentarz mieliśmy stale zapewniony.
Wstydliwe wczasy
– Trzy lata temu spadł tu taki grad, że całą karoserię mi zniszczył. Straty wyceniono na 7 tysięcy ojro – zagaił ni stąd ni zowąd Człowiek-z-Niepohamowaną-Potrzebą-Rozmowy wskazując swoje Audi na niemieckich blachach – Na szczęście ubezpieczalnia pokryła.
– Całe szczęście – odparłam uprzejmie.
– A te 500 złotych, co teraz dają na dziecko to chyba bardzo duże pieniądze, prawda? – przeszedł płynnie do nowego tematu.
Nasz agro-sąsiad w tych kilku zdaniach idealnie podsumował, co ludzie sądzą o wczasach na wsi. To forma urlopu, która wciąż kojarzy się z brakiem alternatyw. Istotnie koszty nas zaskoczyły i zamknęły się w zaledwie 1/4 zaplanowanego budżetu. Jednak czasy, gdy Polacy nie mieli wyboru dawno minęły i najwyższa pora uświadomić to sobie. Kuriozalne jest to, że chętnie prowadzamy dzieci do centrów edukacyjnych i parków nauki, chcemy by poznawały zasady fizyki, a wstydzimy się zacząć od podstaw i pokazać przyrodę. Przecież sam lord Isaac odkrył prawo ciążenia obserwując spadające w sadzie jabłka.
Też lubimy wyjechać na wieś. Tej ciszy i spokoju nic nie zastąpi, dzieciaki są szczęśliwe, a że jemy jajka sadzone zamiast pizzy? No cóż, to też na dobre wyjdzie :) Dla nas wakacje są od odpoczynku, a nie szpanu i nic nie mnie nie przekona, żeby je sobie zmarnować dla kilku zdjęć na fejsie ;) A wasze zdjęcia super!
Dzięki :) Zgadzam się w 100%. My przez kilka dni z rzędu jedliśmy grzybową… z samodzielnie zebranych grzybów :) Smakowała jak złoto! :D
Jak ktoś ma problem z wczasami na wsi, to chyba głównie dlatego, że sam ze wsi pochodzi. W zasadzie nie ma w tym nic złego, po prostu miał to przez lata na codzień, więc żadna atrakcja.
Też racja.
Oj, ja znam kilku takich, co to będą udawać, że oni ze wsią nie mają nic wspólnego i na pewno na takie wczasy nie pojadą!