Tickless to urządzenie przeciwko kleszczom całkowicie wolne od chemii i bezpieczne nawet dla niemowląt.
Las to cudowne miejsce do spacerów i zabaw z dziećmi, co przyznają nie tylko grzybiarze :) Niestety niesie ze sobą ryzyko złapania kleszcza. Nie od wszystkich chorób odkleszczowych można się zaszczepić, dlatego skuteczna ochrona przed nimi jest bardzo ważna.
Kleszcze przenoszą przede wszystkim odkleszczowe zapalenie mózgu i boreliozę. Na tę pierwszą chorobę można zaszczepić dzieci powyżej 1. roku życia, jednak cykl szczepień jest długi i pełną odporność osiąga się nawet po ponad roku od pierwszego szczepienia. Na boreliozę nie ma szczepionki. Można oczywiście unikać wizyt w lesie, ale kleszcza złapać można też na łące czy w parku. Nie można się dać zwariować. Popularne spraye odstraszające kleszcze to ciężka chemia niewskazana dla małych dzieci.
Tickless to niewielkie urządzenie emitujące niesłyszalne dla człowieka ultradźwięki. Sygnał impulsowy o częstotliwości 40kHz blokuje działanie narządu Hallera uniemożliwiając kleszczowi polowanie. Sygnał jest całkowicie bezpieczny dla organizmu człowieka.
Tickless występuje w dwóch wersjach: Human i Baby. Wersja Human posiada przycisk, który włącza i wyłącza urządzenie. Zainstalowana bateria zapewnia ok. 3000h działania w zasięgu 3m od urządzenia i nie da się jej wymienić. Podczas włączania urządzenia dioda mruga na zielono, a przy wyłączaniu – na czerwono. Jeśli dioda mruga słabo, oznacza to, że bateria się wyczerpuje i należy wymienić urządzenie. W wersji Baby urządzenia nie da się wyłączyć. Jest to zabezpieczenie, aby dziecko bawiąc się Ticklessem nie wyłączyło go. Po uruchomieniu urządzenie działa przez około 9-12 miesięcy w promieniu 1,5m. Stan baterii sprawdza się przyciskiem. Jeśli dioda mruga, to jest OK.
Tickless nie jest wodoodporny, ale Hela go sobie upodobała i kilkukrotnie porządnie zmemłała. Mimo to działa dalej, więc nie jest źle ;) Poza tym działa też na pchły. Tickless Baby po powrocie z wakacji przyczepiłam do torby od wózka. Po co ma się marnować w szufladzie, jak może nas chronić podczas codziennych spacerów w parku.
Ważne: urządzenia powinny być na wierzchu. Działają one na zasadzie dźwięku, dlatego nie można zakrywać „głośnika”. Odpada zatem noszenie Ticklessa w kieszeni, pod bluzką, czy pod kocykiem dziecka.
Oprócz Ticklessa warto stosować się też do poniższych zasad:
- po powrocie z lasu zdjąć i mocno wytrzepać całe ubranie, a najlepiej od razu wrzucić do pralki i wyprać,
- w miarę możliwości jak najszybciej wziąć kąpiel całego ciała łącznie z włosami,
- na koniec dokładnie obejrzeć skórę na całym ciele.
Kleszcze szczególnie lubią miejsca, w których skóra jest cienka i są trudne do wypatrzenia, czyli m.in.: za uszami, pod pachami, w pachwinach, pod kolanami, w okolicach kostek. Jeśli znajdziesz kleszcza, który już się wgryzł w skórę, nie panikuj i niczym go nie smaruj. Najłatwiej go usunąć za pomocą takich widełek.
Jako umysł ścisły ostrożnie podchodzę do tego typu wynalazków i na początku miałam wątpliwości, czy takie urządzenie faktycznie może być skuteczne. Jeśli więc teraz też je macie, to informuję, że been there, done that, jak to się mówi w internetach ;) Mnie przekonało to, że Tickless pozytywnie przeszedł testy laboratoryjne na włoskim uniwersytecie, a także poniższy filmik. Zerknijcie!
Moje dziewczyny przez cały urlop codziennie łaziły po lesie, przy czym o ile Hela w miarę grzecznie podróżowała w wózku, o tyle Marysi nic nie było w stanie stanąć na przeszkodzie w dotarciu do jagódek i nawet największe chaszcze nie były jej straszne. Żadna nie przyniosła do domu ani jednego kleszcza. Oczywiście może to być przypadek, może akurat mało kleszczowy las. Jednak nawet jeśli akurat warunki były sprzyjające, to przy zagrożeniu jakie niesie ze sobą ukąszenie, nie odważyłabym się zabrać dzieci do lasu bez żadnej ochrony. Na maluchach nie mogę używać chemicznych odstraszaczy, więc Tickless – choćby działał nie na 100%, a powiedzmy tylko na 80% – na pewno jest wart inwestycji.
Tickless w wersji Human kosztuje 119zł, a w wersji Baby 109zł.
A ja to jeszcze bardzo bym chciała, żeby ktoś wymyślił Ticklessa na pająki…
Niektóre linki umieszczone w powyższym wpisie są linkami afiliacyjnymi. Oznacza to, że jeśli klikniesz w taki link, a następnie dokonasz zakupu, otrzymam z tego tytułu niewielką prowizję. Nie ma to wpływu na cenę, którą zapłacisz za swoje zakupy. Wszystkie zyski z bloga zasilają konta oszczędnościowe Marysi i Helenki na dobry start w dorosłość.
Napisz pierwszy komentarz