Storchenwiege Leo jest bawełnianą chustą tkaną splotem diagonalnym, ma zaznaczony środek, a jej brzegi są w różnych kolorach, dzięki czemu wiązanie jest znacznie łatwiejsze. Końce chusty są ścięte ukośnie, co również ułatwia jej zawiązywanie. Do chusty dołączona jest fajna instrukcja wiązania. I kiedy zamontowałam córkę w chuście od razu czułam, że jest lżej niż z synem. Ale dopiero kiedy młoda zaczęła ważyć ok. 10kg nabrało to prawdziwego znaczenia. Jestem w stanie nosić ją 2-3 godziny bez przerwy i mój kręgosłup nie protestuje. Nie protestuje również dziecko, co najważniejsze. Ponadto okazało się, że potrzebna mi długość jest o prawie połowę krótsza!
Wpis gościnny. Autor: Ania.
Kiedy urodził się mój syn, nie wiedziałam prawie niczego na temat chust, za to wiele mi się wydawało. Wydawało mi się na przykład, że wydanie kilkuset złotych na „kawałek szmaty” to szaleństwo, więc postanowiłam podejść do tematu ekonomicznie. Kupiłam materiał i obszyłam go zaprzyjaźnionymi rękoma. I to dopiero było szaleństwo, ponieważ:
- Jako xl-ce wydawało mi się, że muszę mieć długą chustę by porządnie siebie i dziecko zamotać. Kupiłam sześć metrów materiału, które później zwisały mi nawet po metrożernym wiązaniu podwójnym iksem.
- Te sześć metrów materiału wcale nie kosztowało tak mało.
- Materiał, który wybrałam nie pracował, tzn. jego splot nie poddawał się odpowiednim naprężeniom i nie przejmował na siebie właściwie ciężaru syna (o tym, jak ważny jest sam materiał przekonałam się na własnej skórze, czy też kręgosłupie po narodzinach córki).
- Obie dłuższe krawędzie nie różniły się od siebie, a zdecydowanie łatwiej się wiąże, kiedy widzisz czy naciągasz właściwy brzeg chusty.
I mimo, że zarówno ja, jak i mój mąż , nosiliśmy syna bardzo często i bardzo chętnie, to kiedy urodziła się córka, wiedziałam, że chcę zainwestować w porządną chustę. Długo szperałam w internecie, ale dopiero na spotkaniu Klubu Kangura pomacałam różne chusty, wypróbowałam je, zachwyciłam się tym, jak piękne są niektóre i wybrałam mojego faworyta.
O czym warto pamiętać?
- Zapomnijcie o chuście elastycznej, szybko się z niej wyrasta, poza tym nawet po dobrym naciągnięciu, już po chwili dziecko swobodnie wisi, co jest niedopuszczalne.
- Dobre naciągnięcie – to podstawa. Dlatego warto wybrać się na spotkanie Klubu Kangura albo poprosić zaprzyjaźnionego chustującego rodzica, żeby nauczyć się na podstawowym wiązaniu o co chodzi z porządnym dociąganiem. Pamiętajmy, że im mocniej dociśniemy chustę, tym bezpieczniej i wbrew pozorom wygodniej będzie naszemu dziecku.
- Co ważne przy kupnie nowych chust, zwykle są one dość sztywne i aby dobrze nam służyły musimy je „złamać”, czyli zmiękczyć. Robi się to przez noszenie, pranie, splatanie (chusta Leo od razu nosiła nam się świetnie, bo jest dość miękka). Ale myślę, że generalnie warto wydać te same pieniądze na używaną chustę dobrej jakości, niż nową, ale byle jaką chustę.
- Nie wszystkie dzieci lubią moment motania. Syn pozwalał nam na wszystko bez sprzeciwu, natomiast córce zdarza się głośno protestować. Co ciekawe wszystkie żale znikają bez śladu, kiedy siedzi już w chuście.
- Nie ubierajmy dziecka zbyt ciepło. Pamiętajmy, że ma na sobie jeszcze np. dwie warstwy materiału i do tego grzane jest naszym ciepłem.
- Wielość możliwych wiązań może wydawać się przytłaczająca, ale my osobiście korzystamy obecnie z dwóch (kangurka i prostego plecaka). Każda para rodzic-dziecko można znaleźć coś dla siebie.
- Podczas naszego wrześniowego wypadu w Beskidy podczas dłuższych odpoczynków to właśnie chusta służyła nam za kocyk, na którym chętnie się wylegiwaliśmy.
- Chusta z dzieckiem na mężczyźnie jest wbrew pozorom bardzo męskim widokiem.
I na koniec jeszcze jedno zdanie. Warto nosić dzieci, bo kiedy zaczynają ważyć 28kg, wyczynem staje się przeniesienie go np. z kanapy, na której zasnął do jego łóżka. I potem, kiedy okrywasz go kołdrą i delikatnie głaszczesz po głowie, to trochę żałujesz, że już nie jest bobasem, że już go nie ponosisz.
Napisz pierwszy komentarz