Jest sobotni poranek. Dosypiam po zbyt krótkiej nocy, nie chce mi się ruszyć. Mała już nie śpi, chce się bawić, zwiedzać. Mówię do męża „weź ją ubierz”. Myślę sobie: „spoko, z nikim się dziś nie spotykamy, nie musi wyglądać jak z katalogu”.
Mąż ochoczo podjął się wyzwania ;) Najpierw słyszę „o, tego body jeszcze nie widziałem!” – no, no, jest spostrzegawczy i rozróżnia ubrania :D
Potem spodenki… „Te… albo nie, te będą lepsze”. No, coś tam kombinuje chłopak.
„Kurczę, nie ma skarpetek pasujących do mojego zestawu! *szpera, szpera* ej nooo, nie maaaa??? Mam! Mam!”
Po czym dumny jak paw przynosi mi dziecko, by pochwalić się swym dziełem.
No i kurczę, szczęka mi opadła, muszę przyznać, że mój mąż ma gust, smak i potrafi łączyć wzory i kolory! :D
Bodziak z linii KappAhl KAXS.
Spodnie z Lindexa, z ostatniej wyprzedaży.
No dumna jestem! :D
Napisz pierwszy komentarz