Na pokładzie 14-miesięczniak, a ja jeszcze nie zrobiłam podsumowania wyprawki. Układając swoją pierwotną listę kierowałam się głównie opiniami bardziej doświadczonych mam. Bo co ja, pierworódka, mogłam wiedzieć? Pomysł okazał się dobry i większość rzeczy nam się sprawdziła, ale było kilka punktów, które za drugim podejściem na pewno zmienię.
Poniżej moja lista: 5 największych hitów, 5 największych kitów oraz 5 rzeczy, których zabrakło. Musisz to przeczytać!
TOP 5
Na początek hity, czyli te rzeczy, które okazały się genialne i niezastąpione.
1. Body kopertowe i rampersy – najwygodniejsze ubranka nie tylko dla niewprawionych rodziców, ale po prostu szybkie i bezstresowe dla dziecka ubieranie i rozbieranie. W wersji zimowej wszelkie rozpinane na 2 nogi pajace, np. takie jak z Next.
2. Odkładacze – u nas w tej roli bujaczek i mata edukacyjna. Zajmowały uwagę córki, gdy potrzebowałam 5 minut przerwy – np. w celu przygotowania obiadu.
3. Łóżeczko w rozmiarze 140×70 – dziś nie wyobrażam sobie innego wyboru. To fakt, na początku wyglądało jakby dziecko mogło się w nim zgubić, ale weźmy to na chłopską inżynierską logikę. Dzieci osiągają 60cm długości średnio gdzieś w wieku 1-2 miesięcy. Jak zobaczyłam 4-miesięczniaka koleżanki poskładanego prawie na pół w swoim leżu, przekazałam córce telepatycznie, żeby doceniła, co jej matka zafundowała ;) Dodatkowo nasze łóżeczko ma opcję późniejszego przerobienia na łóżko otwarte, więc posłuży Marysi naprawdę długo.
4. Stelaż pod wanienkę – niektóre mamy boją się, że jest niestabilny. Nic z tych rzeczy! Dodatkowo dociążany jest wanienką pełną wody, więc naprawdę nie ma o czym mówić, a plecy na pewno podziękują za to udogodnienie.
5. Lanolina do pielęgnacji brodawek – idealna na złagodzenie bólu pogryzionych sutków. Polecam tę z Lansinoha, małe opakowanie 10ml na pewno wystarczy. Jest to czysta lanolina, której nie trzeba zmywać przed karmieniem.
WORST 5
Największe pomyłki…
1. Otulacz Motherhood – nigdy nie spełnił swojej roli, mała zawsze wystawiała ręce gdzieś pomiędzy tymi płachtami. Może gdyby nie miał wyznaczonych punktów zaczepów, miałby jakieś szanse, a tak przegrał sromotnie ze zwykłym kocykiem.
2. Ręczniki w formacie newborn – na początku wydawały się fajne, takie w sam raz dla dzieciątka, ale nie minęły 3 miesiące, stały się za małe i wywędrowały do szuflady. Szkoda kasy.
3. Śpiworek – a wydawał się takim świetnym pomysłem. Niestety rozmiar 0-6 mcy to za duży rozstrzał i dla noworodka był zbyt luźny, a potem okazało się, że Marysia nie lubi mieć skrępowanych nóg, więc niestety nie chciała w nim spać.
4. Fotelik do wanienki - może i byłby przydatny, gdyby nie fakt, że dziecku trzeba też umyć plecy i pupę. Zajmuje w wanience tyle miejsca, że nie ma możliwości mycia niemowlaka w pozycji twarzą do wanny. Nie kupujcie tego.
5. Materac gryka-kokos – kto to wymyślił?! Warstwa kokosowa jest twarda jak dykta. Jak noworodkowi, który ostatnie 9 miesięcy spędził w mięciutkim środowisku może być na tym wygodnie? Warstwa z gryką wcale nie jest lepsza. Nie dajcie sobie wmówić, że to dla kręgosłupa! Materac powinien delikatnie dostosowywać się do kształtu kręgosłupa dziecka, a nie na odwrót. Lepiej wybrać dobry piankowy lub kieszeniowy.
Sudocrem zdecydowanie dołączyłby do tej listy, gdybym tylko go kupiła. Dostałam jednak 3 próbki po 10g i… do dziś ich jeszcze nie zużyłam ;)
MISSING 5
Na koniec rzeczy, które na cito dokupowałam po porodzie, bo wcześniej nie wierzyłam, że będą przydatne:
1. Laktator – wiele osób podkreślało, że u nich się nie przydał i szkoda wydawać z góry kasę na taki drogi sprzęt. Jednak ja wysłałam męża po niego już kilka dni po porodzie, kiedy chciałam odciągnąć nadmiar pokarmu. Również każda mama, która planuje karmić piersią i wyjść czasem z domu bez dziecka, powinna się w niego uzbroić. I zdecydowanie polecam elektryczny. Po co zmęczona kobieta ma się jeszcze namachać ręką? Zostawmy to elektronice ;) Polecam Medelę Swing.
2. Tetry, duużo – większość list wyprawkowych podaje liczbę 5 lub 10 pieluch tetrowych. A w praktyce potrzebowaliśmy: 1 pieluchy na rogala do karmienia, 1 na przewijak, po 1 do łóżeczka, bujaka i wózka. Dodatkowo pielucha zapasowa jako stałe wyposażenie torby do wózka. To już daje 6, a dodajmy do tego, że tu się uleje, tam zasika, a młoda mama w wolnej chwili powinna odpocząć, a nie dokładać sobie obowiązek codziennego prania. U nas optimum zostało wypracowane na poziomie 20 sztuk.
3. Kocyki – tutaj podobnie, większość list podaje 2 kocyki, jeden cienki, drugi cieplejszy. A tymczasem jeden kocyk idzie na stałe do wózka, drugi do łóżeczka, trzeci przydałby się do bujaka, a gdzie bufor zapasowy na nieplanowane zasikanie? Dodam, że Marysia jest z maja i w ciągu pierwszych 3 miesięcy życia zaliczyliśmy temperatury powietrza od 15 stopni, gdzie przydawał się gruby kocyk wełniany do 35 stopni, kiedy używaliśmy cieniutkich bambusowych i muślinowych. Dla mnie minimum to 4 sztuki.
4. Nosidło ergonomiczne – po porodzie szybko okazało się, że nie dam rady znosić wielkiego wózka-gondoli po schodach. Tylko czekałam na pozytywny wynik USG stawów biodrowych i wreszcie spacery były także dla mnie. Wiem, że niektórzy twierdzą, że nawet nosidło ergonomiczne jest tylko dla dzieci już siedzących. Ciekawa jestem jednak, co by te osoby zrobiły, gdyby miały do wyboru nosidło lub siedzenie w domu! Poczytaj więcej o wyborze nosidła.
5. Rożek/Becik - mam wrażenie, że nowoczesne mamy uznają rożek za coś absolutnie passe. Ja natomiast uważam, że świetnie otula dziecko, ale przede wszystkim, dzięki temu, że jest dość sztywny, rozwiązuje problem odkładania dziecka do łóżeczka, tak żeby się nie obudziło.
I tak to się u mnie przedstawia. A co Wy polecicie lub odradzicie przyszłej mamie-po-raz-pierwszy? ;)
Top: monitor oddechu, sterylizator do butelek, termometr bezdotykowy
Pomyłka: poduszka w kształcie litery J lub C dla kobiet w ciąży, butelka z łyżeczką do karmienia
O, a u mnie poducha się sprawdziła :)
Poducha jak najbardziej leci do TOP. Tak samo termometr bezdotykowy. Dodałbym jeszcze nianię. Monitor oddechu u nas nie był potrzebny, ale rozumiem dlaczego niektórzy z niego korzystają. Pieluszki tetrowe – kupiłem paczkę zawierającą 50 sztuk i nie żałuję :)
Fajnie, że mamy też głos ojca :)
Zgadzam się ze wszystkim! Prawie ;) Zamiast nosidła wybrałam- chuste. Sama się nauczyłam motać z youtube juz za pierwszym razem, więc zero strachu. Doceniam ja teraz, gdy mała ząbkuje- nic jej tak nie uspokaja! Kocyków- duzo i jeszcze więcej zwłaszcza, gdy tatuś lubi je gubic. Otulacz MH to najwiekszy błąd!
Top 5 – zgadzam się :)
Otulaczek – zupełnie się nie sprawdził, łapki wychodziły. Istnieje takie cuś jak Woombie, ale osobiście nie próbowałam.
Śpiworek – tak, tak, tak! śpimy od 2 miesiąca do dziś (16 mscy). Właśnie kupiłam większe rozmiary na zimę. Wg mnie najfajniejsze są ze Smyka, takie które rozpinają się wzdłuż boku a nie przez środek i mają zapięcia na ramionach. Smyk ma wersje 0-6/6-12, ale ma też śpiworki w rozmiarówce ubranek i faktycznie małe są wtedy małe. Porażką są śpiworki z Ikei – nie rozpinają się na ramionach, zapinają się przez środek od góry do dołu! Konieczność trafienia jednym końcem zamka w drugi na śpiącym dziecku to najgłupszy pomysł świata.
Laktator – miałam Medelę Swing i Medelę Mini Electric. Fakt, Swing jest cichszy i delikatniejszy, ale strasznie woooooolny. Po 3 tygodniach wymiękłam i wróciłam do MIni Electrica, szybszego praktycznie dwukrotnie.
Tetra – nieeee, nieprzyjemne w dotyku, zakupione zapasy robią za ścierki do kurzu :) Za to flanelki taaak, mięciutkie, przyjemne. Polecam Hudson Baby, Motherhood raczej średnie.
Kocyki – ech, 3 grube, 2 średnio cienkie i 2 cienkie :) Kocyki mogę kupować zawsze i wszędzie :) A na serio to na cieplejszy okres 2 cieńsze i na zimę 2 grubsze. Z reguły jeden do domu a drugi na spacery. No i wiadomo – w zimie pranie nie wyschnie raz, dwa.
Rożek – bardzo na tak przez pierwsze ok 2-3 miesiące, ale bez usztywnienia. Są wersje cieńsze i grubsze, na różne pory roku. Miałam Feretti i Color Stories, oba ok.
Aaa, nosidło. Próbuję od ok 3 miesiąca życia do dziś. Nie ma opcji niestety, ubolewam. Młoda nie toleruje (Bondolino).